Przestraszyłam się dźwięku kropli. A przecież chciałam tylko zapytać, czym różni się poezja od prozy życia... Bicie serca przyspiesza wprost proporcjonalnie do sygnału karetki zbliżającej się do pobliskiego szpitala, a odwrotnie do mrukotu ocerającej się o mnie kociej miękkości. I wciąż spadające niewidzialne dźwięki zza okna. Każdy niepokojąco inny. Niepowtarzalne kształty lęku jak zdrewniałe płatki śniegu. Uderzające o bruk, o ściany, o krawędzie łóżka przed zaśnięciem. Dam ogłoszenie: Poszukuję tłumacza mowy deszczu. Zrozumieć to poczuć ulgę. Nawet, jeśli dowiem się najstraszniejszej prawdy o sobie.
SPOJRZENIE W SIEBIE
czwartek, 14 października 2021
Biały szum
Nie pamiętam słowa
Które tak często słyszałam
Szeptało, krzyczało we mnie
Syczało, cedziło głoski
To słowo zagrzebane w mule podświadomości jest
Jak zawroty głowy
Jak niepokojący chaos
Jak zagubienie w obrazach, w ruchu trybów i czasu
Jak chwila zamętu między snem a jawą
Przypomina zachwianie świata, gdy wstajesz od stołu na rauszu
Lecz nie rozbawienie wywołuje
A bezwład pełen lęku
Rozsypywanie się świadomości i sensu
Teraz
Czule przez naczynia krwionośne przepływa szept:
Jeżeli szukasz
Jeżeli nie wiesz
Jeżeli czekasz
Jeżeli nie czujesz
Jeżeli bezsilnie lewitujesz
Daj sobie spokój
Daj sobie wreszcie spokój i bądź
Chowam się w niepamięci
Bez zobowiązań
Bez oparcia
Zatapiam się w ucieczce
Zasłaniam powiekami światło
Tylko dźwięki przychodzą przez okna i przez szpary
Z zewnątrz ptaki mnie budzą
Antonimem śmierci i ciszy
W środku szumi wciąż we mnie biały szum
Moja dłoń
Nad lewą piersią wsłuchuje się w ciepło
Dotyk przesącza się przez poduszkę tkanek
Łagodnie rozlewa się i nasłuchuje głębiej
Biały szum
Przekłuty okrzykiem
Spada jak sflaczały balonik
Na ulicę pełną kroków, trzaśnięć, warkotów
Basowego pomruku nadciągającej kakofonii
Gołąb tonem przemądrzałym
Przemawia... przemawia... przemawia...
Jakże trudno
Usłyszeć bicie własnego serca
Nie pamiętam ciszy
A może nigdy naprawdę jej nie poznałam
Opuszki zmysłów zastygły w napięciu
Życie zatrzymało się zasłuchane we mnie
To tylko biały szum
Rytmiczne pulsowanie zakodowanych sekwencji
OD... DO
Od pierwszego oddechu znajdujemy się w obecności innych i podobnych.
Spotykamy się. Wchodzimy nawzajem we fragmenty życia.
Obwąchujemy lub dotykamy.
Smakujemy lub obserwujemy.
Naśladujemy lub kreujemy.
Kłaniamy się lub usztywniamy w dystansie.
Na rzut oka lub kamieniem.
Wyjmujemy z ust sobie tylko znane znaczenia.
Szczęśliwie wspólne lub tragicznie obce.
Wpadamy na ułamek lub zostajemy pełni nadziei.
Razem lub osobno. Jednocześnie.
Z uczuciem lub zadaniem.
Czasem z misją. Niemożliwą.
I zawsze trwającą tyle samo: do ostatniego oddechu.
We własnej obecności.
Innej od i podobnej do tylu innych.
piątek, 28 lutego 2020
RÓŻNICE
Mówi:
tak znaczy tak,
nie znaczy nie,
więcej słów nie trzeba.
Jest artystą.
Widzi:
światło stawia znaki
do odczytania.
Słyszy:
cisza i dźwięk rozmawiają
z Absolutem.
Jest kobietą.
Milczy:
nie wiem,
w wielu odcieniach
lęku i odwagi,
a słowa
wylewają potoki łez.
Patrzy:
widząc i nie widząc,
nieświadomie ogarnia
cały nieczytelny
elektrokardiogram świata.
Słucha
Absolutu noszonego pod
sercem.
piątek, 14 lutego 2020
WSZYSTKO JEDNO
zamienia się w kamień
Kiedy moje odbicie w Twoich oczach / Kiedy Twoje odbicie w moich oczach
zamienia się w ranę
Kiedy stoimy po dwóch stronach skały
Nie widząc siebie
Nadal jesteśmy połączeni
Kiedy chcesz mnie nauczyć siebie / Kiedy chcę Cię nauczyć siebie
Słowami
Kiedy chcę Cię obdarować moim / Kiedy chcesz mnie obdarować Twoim
Szukaniem
Kiedy nic nie jest możliwe do zrozumienia
Nie współodczuwając
Nadal jesteśmy połączeni
poniedziałek, 10 lutego 2020
ZZA OKNA POCIĄGU O ZACHODZIE
czarnych macek i kołtunów
szosa w lampy nakrapiana
nad nią kołnierz szorstkich szumów
drzewno krzewno stupalczastych
cienioszeptów i pomruków
ambient ledwo w tle słyszalny
roztopionych w smole domów
do zwęglonych bezkonturów
w tle do ruchu i bezruchu