czwartek, 14 października 2021

Biały szum

Nie pamiętam słowa
Które tak często słyszałam
Szeptało, krzyczało we mnie
Syczało, cedziło głoski
To słowo zagrzebane w mule podświadomości jest
Jak zawroty głowy
Jak niepokojący chaos
Jak zagubienie w obrazach, w ruchu trybów i czasu
Jak chwila zamętu między snem a jawą
Przypomina zachwianie świata, gdy wstajesz od stołu na rauszu
Lecz nie rozbawienie wywołuje
A bezwład pełen lęku
Rozsypywanie się świadomości i sensu

Teraz
Czule przez naczynia krwionośne przepływa szept:
Jeżeli szukasz
Jeżeli nie wiesz
Jeżeli czekasz
Jeżeli nie czujesz
Jeżeli bezsilnie lewitujesz
Daj sobie spokój
Daj sobie wreszcie spokój i bądź

Chowam się w niepamięci
Bez zobowiązań
Bez oparcia
Zatapiam się w ucieczce
Zasłaniam powiekami światło
Tylko dźwięki przychodzą przez okna i przez szpary
Z zewnątrz ptaki mnie budzą
Antonimem śmierci i ciszy
W środku szumi wciąż we mnie biały szum

Moja dłoń
Nad lewą piersią wsłuchuje się w ciepło
Dotyk przesącza się przez poduszkę tkanek
Łagodnie rozlewa się i nasłuchuje głębiej
Biały szum
Przekłuty okrzykiem
Spada jak sflaczały balonik
Na ulicę pełną kroków, trzaśnięć, warkotów
Basowego pomruku nadciągającej kakofonii
Gołąb tonem przemądrzałym
Przemawia... przemawia... przemawia...
Jakże trudno
Usłyszeć bicie własnego serca

Nie pamiętam ciszy
A może nigdy naprawdę jej nie poznałam

Opuszki zmysłów zastygły w napięciu
Życie zatrzymało się zasłuchane we mnie
To tylko biały szum

Rytmiczne pulsowanie zakodowanych sekwencji